Każdy z nas na pewno przynajmniej raz w życiu zachował się zaskakująco nawet dla siebie samego. Pokazuje to, że istnieją sytuacje, które społecznie warunkują nas do pewnych zachowań. Kim innym jesteśmy w gronie przyjaciół, a kim innym załatwiając sprawę w urzędzie. Ulegamy różnym rolom. Czy można to nazwać udawaniem, czy jednak nadal pozostajemy autentyczni, a jedynie modyfikujemy swoje zachowanie w zależności od sytuacji. Na to pytanie od wielu wieków próbują odpowiedzieć twórcy w swoich wybitnych dziełach.
Witold Gombrowicz, jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy awangardowych, poświęcił powyższemu problemowi swoje najsłynniejsze dzieło – powieść Ferdydurke. Opowiada ona o trzydziestoletnim mężczyźnie, który zostaje siłą z powrotem wcielony w szeregi uczniów szkoły. Widzi on i doświadcza tego, jak wiele jest w naszym życiu codziennym ról i masek. Nieraz sami zmieniamy je kilkakrotnie w ciągu jednego dnia. Wszystko to dzieje się przez wymagania i obostrzenia społeczne, którymi rządzi się nasz świat i które wykształciły się przez wieki i do których zdążyliśmy się już tak mocno przyzwyczaić, że trudno jest je zauważyć. Ta sama osoba jest bowiem kim innym, gdy rano budzi się we własnym domu, kimś innym, kiedy idzie do pracy i wykonuje wyuczony zawód, kim innym, kiedy wieczorem spotyka się z przyjaciółmi.
Szkoła, do której trafia Józio staje się areną do obserwowania tego zjawiska. Pewna grupa chłopców za wszelką cenę agresywnie prze do dojrzałości i uświadomienia seksualnego. Inna grupa pragnie pozostać dziećmi i nie brać odpowiedzialności za własne czyny. Nauczyciel trzyma się kurczowo jednego schematu lekcji, który rozsypuje się jak domek z kart, gdy uczeń nie odpowiada po jego myśli. Od roli nie ma ucieczki, jak tyko w inną rolę. Zdaniem Gombrowicza więc zatraciliśmy już dano szansę na prawdziwą autentyczność w życiu.
Sławomir Mrożek w dramacie pt. Tango poruszył bardzo podobne kwestie. Stworzył rodzinę, w której odwrócone zostały stereotypy pokoleniowe. Starsi są wyzwoleni spod wszelkich tabu i stereotypów, żyją w sposób wręcz anarchiczny, lekkomyślny i nieodpowiedzialny.
Młody student Artur pragnie jednak powrotu do normalności i przywrócenia w domu norm i tradycyjnych ról. Mrożek sprawdza, co by się wydarzyło, gdyby ludzie rzeczywiście wystąpili z ról, w które wpycha ich usilnie społeczeństwo. Stomil i Eleonora nie wyrośli z młodzieńczego buntu i na siłę pragną wciągnąć weń syna.
Babcia Eugenia nawet z własnej śmierci robi farsę. Artur twierdzi, że przez brak norm, wobec których mógłby się zbuntować, traci szansę na harmonijny rozwój, w którym to bunt i sprzeciw jest domeną ludzi młodych. Jego trud kończy się fatalnie.
Życie rodziny nie zmienia się, a on sam zostaje zamordowany przez brutalnego Edka, symbolizującego totalitaryzm, który zawsze skorzysta z anarchii ii nieładu moralnego. Za Mrożkiem możemy więc stwierdzić, że usilne wychodzenie z narzucanych nam ról również nie jest owocne, zarówno w skali rodziny, jak i społeczeństwa.
Istnieje w literaturze i sztuce motyw „theatrum mundi”, który zakłada, że świat jest wielką sceną teatralną, Bóg reżyserem, a ludzie aktorami, którzy nie mają wpływu na swój los, a jedynie odgrywają przyznane im role. Czy jednak zaprzecza to ich autentyczności? Człowiek nie wiedzący, że gra, będzie myślał, że jest autentyczny. Z kolei co po świadomości nieautentyczności w życiu komuś, kto i tak nie jest w stanie się z niej wydobyć? To bardzo złożone kwestie, które od lat pozostają nierozwikłane, a to znaczy, że każdy z nas musi sobie sam na takie pytania odpowiedzieć.
Myślę, że warto starać się być autentycznym, nawet w świecie, który wymaga od nas grania różnych ról. Tylko wówczas możemy dążyć do poczucia szczęścia, a przecież to właśnie ono jest najważniejsze. Jeśli będziemy tkwić w nieautentyczności, licząc na zysk z tego powodu, prawda bardzo szybko wyjdzie na jaw, a my całą pracę będziemy musieli rozpoczynać od samego początku bez pewności powodzenia.