Uniwersalną prawdą jest fakt, że o naszej wartości jako ludzi świadczy to, jacy jesteśmy wobec innych, czy potrafimy im pomóc, kiedy tego potrzebują, czy nie wywyższamy się niepotrzebnie, czy potrafimy działać bezinteresownie. Istnieją jednostki pozbawione takich odruchów, jednak być może „ludzi dobrej woli jest więcej”. Życie i literatura uczą nas, że niesienie pomocy drugiemu człowiekowi może być czymś, co nas samych uczyni szczęśliwszymi.
Pierwszym argumentem na potwierdzenie mojej tezy może być postać Ebenezera Scrooge’a z Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa. Był to stary finansista, zgorzkniały przez życiowe niepowodzenia, chciwy, skąpy, opętany żądzą posiadania jak największej ilości pieniędzy. Nie liczyło się dla niego nic innego. Nie miał zresztą celu, nie chciał wykorzystać zgromadzonych kwot w jakiś konkretny sposób, chciał je po prostu mieć. W drodze do tego celu nie liczył się z innymi. Swoim pracownikom zapewniał bardzo słabe warunki pracy, wykorzystywał ich. Lekceważył próby nawiązania kontaktu ze strony jedynej rodziny jaka mu jeszcze pozostała. Był zgryźliwy, arogancki i nieuprzejmy. Dopiero kiedy w noc wigilijną nawiedziły go duchy i pokazały, jakie konsekwencje mogą mieć jego działania, postanowił się zmienić. Poprawił warunki pracy w swoim kantorze, zaopiekował się chorym dzieckiem swojego pracownika, odezwał się do rodziny i zaczął się starać o odnowienie więzi. Zrozumiał bowiem, że przez całe życie był nieszczęśliwy dlatego, że ignorował potrzeby innych ludzi. Nie pomagał im, chociaż miał do tego niezbędne środki. Pod koniec utworu widzimy Scrooge’a odmienionego, pogodnego, pogodzonego z rzeczywistością. Scrooge’a, który zrozumiał, że pieniądze nie znaczą nic, jeśli nie robi się z nimi czegoś wartościowego dla innych ludzi.
Innym przykładem może być postać Stanisława Wokulskiego z Lalki Bolesława Prusa. Człowiek ten był bardzo bogaty, jednak bogactwo nie przesłoniło mu szerokiej perspektywy społecznej. Wiedział, że istnieją ludzie, którzy znaleźli się w ciężkiej sytuacji życiowej nie ze swojej winy. Postanowił użyć swojego majątku do czegoś innego, niż ciągłe imponowanie Izabeli Łęckiej. Pomógł w ten sposób Mariannie, prostytutce, która dzięki niemu wyszła na prostą, a także Węgiełkowi, zdolnemu chłopakowi z Zasławka, który miał bardzo dużo chęci do pracy, jednak stracił swój warsztat w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Były to ze strony Wokulskiego gesty bezinteresowne, wynikające wyłącznie z jego wiary w to, że ludzie posiadający potencjał i chętni do pracy potrzebują jedynie pomocy na starcie, pewnego impulsu, dzięki któremu będą w stanie zacząć funkcjonować w sposób samodzielny i pracować na pożytek nie tylko swój, lecz i całego społeczeństwa. Takie gesty bez wątpienia czyniły bohatera szczęśliwszym, zwłaszcza w momentach, w których upokarzany był i odrzucany przez największą miłość swojego życia – Izabelę Łęcką.
Powyższe przykłady dowodzą jednoznacznie, że czynienie dobra dla innych ludzi potrafi być źródłem szczęścia dla tych, którzy tę pomoc niosą. Nie zostaliśmy stworzeni po to, by własnym dobrem – kiedy już je zdobędziemy – cieszyć się samodzielnie. Życiowy sukces jest wielką radością, lecz także zobowiązaniem. Dzięki własnym zasobom możemy nieść pomoc tym, którym w życiu poszczęściło się mniej niż nam samym. Dzięki temu jesteśmy ludźmi.