Kordian, tytułowy bohater słynnego dramatu Juliusza Słowackiego, oraz Konrad, główna postać Dziadów cz. III Adama Mickiewicza, to dwie wielkie kreacje romantyczne. Dwie wielkie postaci i dwie wielkie osobowości. Obu tych bohaterów wiele łączy, choć różnią się również w bardzo zasadniczych kwestiach. Obaj w swoim postępowaniu odnosili się do cierpienia ojczyzny zniewolonej przez zaborców, mieli jednak inne podejście do tego, w jaki sposób należało radzić sobie z tak ciężką sytuacją narodową.
Zarówno Kordian jak i Konrad to typowi bohaterowie romantyczni. Obaj są poetami, jednostkami wybitnie wrażliwymi, wręcz przybitymi ogromem własnej wrażliwości, która jest przyczyną ich pogłębiającej się alienacji społecznej. Obaj również w przeszłości doświadczyli bolesnego zawodu miłosnego, co dla tak uczuciowych postaci równało się niemal z końcem świata. Kordian postanawia popełnić samobójstwo, a gdy to mu się nie udaje ucieka w wieloletnią podróż po Europie i świecie. Konrad (wcześniej Gustaw) zmienia swoją tożsamość. Obu mężczyzn łączy również właśnie element przemiany wewnętrznej, która przebiega – mimo ogólnych różnic – w dosyć zbieżnym kierunku. Obaj zmieniają się bowiem z romantycznych młodzieńców, których jedyną troską jest realizacja sfery uczuciowej w buntowników, dojrzałych i odpowiedzialnych mężczyzn, którzy są świadomi swoich obowiązków wobec ojczyzny i narodu. Obaj też w momencie przemiany wygłaszają wielkie monologi poetyckie, w których zamieszczają niejako swoje programy radzenia sobie z problemem zaborów. I w tym miejscu zaczynają się różnice.
Konrad wygłasza swój monolog w więziennej celi, w której został umieszczony za uczestnictwo w nielegalnym kole studenckim (odniesienie do biografii samego Mickiewicza). Doświadcza on metafizycznego stanu wizji, w której widzi siebie jako niemal równego Bogu. Mówi, że jego czucie i wrażliwość są tak mocno rozwinięte, że mógłby dzięki nim przenosić góry, a gdyby Bóg odstąpił mu fragment swojej władzy nad ludźmi, on byłby w stanie wyzwolić ich z nieszczęścia. Konrad modli się i coraz bardziej zapędza w swoich bluźnierczych sądach, aż w końcu traci przytomność. Z jego monologu wynika jakoby walczyć z niesprawiedliwością na świecie (w tym przypadku w zniewolonej Polsce) trzeba było jedynie za pomocą czucia, emocji, ducha. Narzędzi niematerialnych, np. sztuki, poezji, modlitwy. Jest to pogląd będący kwintesencją tzw. „mesjanizmu polskiego”, według którego Polska miałaby cierpieć po to, by zbawić inne narody, tak jak według Pisma Świętego Chrystus cierpiał dla zbawienia wszystkich ludzi.
Nieco inny pogląd na walkę z zaborcą prezentuje Kordian. Młodzieniec ma za sobą nieszczęśliwą młodość, zawód miłosny oraz lata wędrówki przez różne europejskie kraje w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania egzystencjalne. Kiedy rozczarowuje się nawet na największych autorytetach, wstępuje na szczyt Mont Blanc, gdzie doznaje metafizycznej przemiany i wygłasza swój monolog. Efektem metamorfozy jest świadomość, że nikt nie wstawi się za Polską i o wolność należy zawalczyć samemu, a nie czekać aż przyjdzie sama. Kordian jest zdania, że „Polska jest Winkelriedem narodów”, czyli człowiekiem, który zdobywa wolność w czynnej walce, nawet za cenę własnego życia. Efektem przemiany jest powrót Kordiana do kraju i włączenie się do spisku mającego na celu zabicie cara.
Konrad i Kordian to postaci bardzo podobne, pod pewnymi względami wręcz bliźniacze. Różnią się jednak w fundamentalnej kwestii – jak walczyć z zaborcą? Konrad stoi po stronie walki duchowej, wewnętrznej, metafizycznej. Kordian natomiast jest człowiekiem czynu. Konrad istotnie nie czyni z własnej inicjatywy nic, co miałoby wymiar rzeczywistego sprzeciwu, Kordian natomiast rzuca się w wir działalności konspiracyjnej, a kiedy nawet towarzysze spiskowcy go zawodzą, postanawia działać w pojedynkę i samodzielnie przywrócić swojemu narodowi wolność.