Piotr wszedł na szczyt wzgórza, na którym czekał na niego Aslan. Jego grzywę majestatycznie rozwiewał delikatny wieczorny powiew. Lew wyglądał majestatycznie i poważnie, wzbudzał respekt.
– Jestem na twe wezwanie – rzekł Piotr.
Aslan na początku nie poruszył się wcale. Dopiero po dłuższej chwili, jakby wyrwany z głębokiego zamyślenia, odwrócił się w kierunku młodzieńca i spojrzał mu bardzo głęboko w oczy. Piotrowi aż włosy stanęły dęba. W spojrzeniu Aslana było coś niepokojącego. Oprócz dumy właściwej władcy i wielkiemu mędrcowi, był tam również niepokój, wielka troska i mnóstwo wątpliwości. Obaj patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę, a z ciszy, która między nimi panowała, wyczytać można było więcej niż z najbardziej obfitującej w słowa dyskusji akademickiej.
– Aslanie… – Piotr był coraz mniej pewny siebie. Lew ruszył w jego kierunku powoli. Jego ruchy były płynne i miękkie, doskonale harmonijne. Młodzieniec za każdym razem kiedy widział Lwa, zastanawiał się, jak może istniej istota o tak perfekcyjnych i pięknych proporcjach.
– Witaj, Piotrze – odezwał się w końcu Aslan. Jego głos był jak zawsze głęboki, lekko chrapliwy, ale niewątpliwie silny. – Pewnie zastanawiasz się, dlaczego zaprosiłem cię na spotkanie w cztery oczy.
– Rzeczywiście, myślałem o tym, ale nic nie przychodzi mi do głowy.
– Chciałem z tobą poważnie porozmawiać, jako z najważniejszym władcą Narnii. Ja niedługo opuszczę tę krainę, ponieważ udało się nam odzyskać dla niej pokój i harmonię. Ty i twoje rodzeństwo zajmiecie według przepowiedni cztery trony Narnii, ale to ty będziesz najistotniejszym władcą i to ciebie będzie słuchać reszta.
Piotr nie wiedząc co odpowiedzieć, schylił tylko pokornie głowę. Aslan kontynuował.
– Wspólnymi siłami udało nam się pokonać Białą Czarownicę, ale niech cię to nie zwiedzie, Królu Piotrze Wspaniały. Wiele innych nikczemnych istot czyha na bezpieczeństwo i dobrobyt tej pięknej nic nikomu nie winnej krainy. To na pewno nie koniec kłopotów, choć zapewne nie nastąpią one szybko. Chcę jednak, żebyś był tego świadomy i gotowy do działania…
– Aslanie – Piotr był bardzo zaniepokojony tym, co słyszał. – Dlaczego w takim razie nie zostaniesz w Narnii na stałe? Skąd mam wiedzieć, kiedy przyjdzie niebezpieczeństwo i jak się przed nim bronić? Nie mam nawet dwudziestu lat. Mogę sobie nie poradzić…
– Twoja samoświadomość i skromność są twoją najsilniejszą bronią – Aslan jakby się uśmiechnął. – Nie martw się. Poznasz odpowiedni moment. Ja nie mogę zostać dłużej w Narnii, ponieważ mam pod swoją opieką jeszcze inne krainy, odpowiedzialnością za które obdarzył mnie mój ojciec. One też potrzebują pomocy. Ale nie martw się, nie zostawię cię samego. Dam ci coś, dzięki czemu w naprawdę trudnej chwili będziesz mógł się ze mną skontaktować.
Dokładnie w tym momencie Piotr poczuł na swojej szyi delikatny chłód i ciężar. Odruchowo sięgnął dłonią do klatki piersiowej i wyczuł pod koszulą dziwny kształt. Sięgnął pod koszulę i ku swojemu zdziwieniu poczuł, że ma na szyi amulet, chociaż nie przypominał sobie, żeby go wkładał. Musiał się tam pojawić w sposób magiczny. Amulet był srebrny, na łańcuszku wisiała głowa ryczącego lwa.
– Jest piękny – wydukał Piotr.
– To nie ozdoba, mój młodzieńcze. To sposób na to, byś mógł się ze mną skontaktować, kiedy naprawdę będzie wymagała tego sytuacja. Wystarczy, że ściśniesz go mocno w dłoni i trzykrotnie wypowiesz moje imię z zamkniętymi oczami. Wtedy nasze umysły w magiczny sposób się połączą.
Piotr był oszołomiony.
– Aslanie, nie wiem, czy to nie zbyt wielka odpowiedzialność.
– Zaufałem ci – przerwał mu lew. – Byle komu bym nie zaufał, sprawdziłem cię. Przepowiednia na pewno mówi właśnie o tobie. Pamiętaj jednak – amulet musi pozostać tajemnicą. Nie możesz o nim powiedzieć nikomu, nawet swojemu rodzeństwu. Inaczej straci swoją magiczną moc.
– Rozumiem – Piotr odruchowo schował amulet pod koszule i poprawił kołnierz, by łańcuszek nie był widoczny.
Aslan uśmiechnął się. Wiedział, że postępuje dobrze.
– A teraz, mój przyjacielu – rzekł odwracając się w kierunku zachodzącego słońca. – Nasze drogi muszą się rozejść. Ale nie chcę, żebyś się martwił. Na pewno spotkamy się jeszcze nieraz. Do zobaczenia!
To rzekłszy spiął całe swoje ciało do skoku i prężnie skoczył z wysokiego klifu, a wokół niego natychmiast rozniosła się magiczna mgła i władca Narnii rozpłynął się z powietrzu. Piotr jeszcze długo patrzył w to miejsce, a potem odszedł w kierunku pałacu.