Nie zdążyłem jeszcze ostygnąć z wrażenia, że w magiczny sposób znalazłem się w centrum akcji mojej ulubionej książki, Tajemniczy ogród, jeszcze nie zdążyłem oswoić się z obecnością trójki moich ulubionych bohaterów, a Mary już zdążyła zawołać:
– Ktoś nas obserwuje! Spójrzcie tam!
Dick i Colin momentalnie odwrócili głowy do tej pory schylone nad rabatkami kwiatów. Wzrokiem podążyłem za ich spojrzeniami. Rzeczywiście, tuż ponad murem widać było samą głowę ogrodnika Bena. Mężczyzna miał szeroko otwarte oczy i rozdziawione ze zdumienia usta. Wyglądał jakby waśnie zobaczył ducha. W ułamku sekundy zrozumieliśmy, że zostaliśmy przyłapani – przecież nie powinno nas tu w ogóle być.
– Co wy tutaj robicie, urwisy jedne? – Zawołał Ben. – Pan wpadnie w ogromny gniew, kiedy się dowie o waszym nieposłuszeństwie! Tu nikomu nie wolno wchodzić od dziesięciu lat!
– Mamy przechlapane – szepnęła przerażona Mary. Dick był osłupiały i nie wyglądał jakby miał pomysł na to, jak wybrnąć z tej sytuacji. Na szczęście trzeźwością wykazał się Colin.
– Ben – zawołał. – Natychmiast przywołuję cię do porządku. Nie możesz w ten sposób odzywać się do mnie i do moich przyjaciół!
– Ależ paniczu… szanowny rodzic panicza surowo zabronił wstępu do tej części ogrodu, kiedy…
– Mój szanowny rodzic – przerwał mu Colin, a my staliśmy osłupieni jego odwagą i zmyślnością – jest teraz nieobecny. Jedynym Cravenem, który jest w tej posiadłości, jestem ja. I to mnie masz się słuchać. A ja życzę sobie przebywać na terenie tego ogrodu wraz z moimi przyjaciółmi.
Twarz ogrodnika Bena momentalnie nabrała mniej stanowczego wyrazu. Chyba nie spodziewał się takiej riposty z ust chłopca.
– Chyba nie chcesz wprowadzić mnie w gniew i doprowadzić do kolejnego ataku, Ben?
– Do gniewu?… Do ataku?… Ależ nie… paniczu, w żadnym wypadku… – Ben zaczął bełkotać wyraźnie przerażony.
– W takim razie zostaw nas tu, ponieważ nie robimy nic złego. A mój ojciec ma się nie dowiedzieć, że doszło do tego incydentu. Czy się rozumiemy?
– Tak, tak, oczywiście.
Twarz Bena natychmiast znikła za murem, a my popatrzyliśmy po sobie nie wierząc, że udało się zażegnać tę kryzysową sytuację. Gdyby Ben na nas doniósł byłby to prawdopodobnie koniec tej pięknej przygody, która dla mnie dopiero się rozpoczynała. Wszyscy wybuchnęliśmy serdecznym śmiechem.