Kordian Juliusza Słowackiego to jeden z najbardziej zaangażowanych społecznie i historycznie dramatów, które wyszła spod pióra poety. Dotyczy bowiem jednoznacznie działań, jakie Polacy próbowali powziąć w pierwszych dekadach zaborów w celu odzyskania niepodległości. Słowacki surowo ocenia poszczególne środowiska, a także bardzo konkretnych ludzi. Pokazuje przyczyny, dla których kolejne zrywy wolnościowe ponoszą klęskę, a także daje znać, co jego zdaniem należałoby zrobić, żeby ten bieg wydarzeń odwrócić. Najlepiej widać wszystkie te kwestie w trzecim akcie dramatu.
Kordian po swojej wielkiej metafizyczno-patriotycznej przemianie na szczycie góry Mont Blanc, zostaje przeniesiony na chmurze do ojczyzny. Tam włącza się w działalność konspiracyjną, której uczestnicy planują zamach na życie cara. Kordian w przebraniu jednego ze spiskowców podążą na tajne spotkanie, które odbywa się w tajemnicy w podziemiach kościoła św. Jana w Warszawie. Hasłem wstępu na spotkanie jest nazwisko „Winkelried”, dokładnie to samo, którego Kordian użył dookreślenia Polski w czasie swojego uniesienia na Mont Blanc.
Na spotkaniu dochodzi do dyskusji na temat planowanego zamachu. Młodzi konspiratorzy są wyrywni, bardzo chcą działać, mają werwę, by dokonać dla swojej ojczyzny doniosłych czynów. Ich zapał zostaje jednak ugaszony przez spiskowców starszego pokolenia, a zwłaszcza przez Prezesa (pod którego postacią Słowacki sportretował Juliana Ursyna Niemcewicza, którego uznawał za sprzyjającego caratowi). Usilnie przestrzegają oni młodych przed zbyt pochopnymi ruchami, ponieważ nie wiadomo jakiej zemsty mogą dokonać carskie wojska na ludności polskiej, jeśli zamach by się powiódł. W końcu dochodzi do głosowania, po którym okazuje się, że starszym udało się przestraszyć młodych i spisek w zasadzie można rozwiązać. Kordian jest wstrząśnięty takim przebiegiem spotkania. Nie rozumie dlaczego młodzi do tego stopnia dali się omamić starym, dlaczego pozwolili im ugasić swój zapał. W końcu postanawia samodzielnie ukarać cara za bezprawną napaść na Polskę, co okazuje się dla niego fatalne w skutkach.
Słowacki w całym dramacie, ale w tej scenie zwłaszcza, obrazuje główny problem, jaki dostrzega w społeczeństwie polski, a który decyduje o kolejnych niepowodzeniach w walce o wolność. Jest to przede wszystkim brak porozumienia, brak wspólnej i spójnej wizji działania, niemożność ujednolicenia energii narodowej, bo w momencie, kiedy jedni rwą się do walki, ale nie mają broni, ci, którzy mają broń nie chcą im akurat towarzyszyć i na odwrót. Juliusz Słowacki piętnuje również zaniechanie walki narodowowyzwoleńczej wynikające z doszukiwania się własnych indywidualnych zysków i interesów. Oskarża generałów Chłopickiego, Krukowieckiego i Skrzyneckiego wręcz o działanie na szkodę Polski i przedstawia ich jako ludzi stworzonych przez diabły. Dostaje się również arystokratom, politykom i literatom, którzy albo próbowali wstrzymać energię narodu rwącego się do walki, albo niezbyt chętnie mu pomagali. Planowany zamach na cara nie doszedł do skutku, a powstanie, którego miał on być początkiem, trzeba było po raz kolejny odłożyć. Właśnie taką niepotrzebną zwłokę zarzuca Słowacki polskim dowódcom, często już starym i należącym do innej epoki, a w niektórych przypadkach wręcz sprzyjającym caratowi.
Juliusz Słowacki w sposób bezwzględny rozprawił się w Kordianie ze wszystkimi, których obarczał winą za niepowodzenie powstania listopadowego. Twórczo skrytykował również koncepcję filozoficzną swojego starszego partnera po piórze, Adama Mickiewicza, który widział w Polsce Chrystusa narodów, cierpiącego cierpliwie i z pokorą dla uszlachetnienia siebie i zbawienia innych. Słowacki w Polsce widział za to Winkelrieda, rycerza, który potrafi rzucić się w sam środek wojennej zawieruchy i odebrać wszystkie ciosy, by inne narody mogły przeżyć i wygrać bitwę. Taką drogę propagował Słowacki, temu właśnie poglądowi miała służyć sytuacja przedstawiona w Kordianie. Scena spisku koronacyjnego to tak naprawdę nauka dla nas wszystkich. Dzięki niej możemy zapytać samych siebie, jaką postawę przybralibyśmy sami w tak ciężkiej dla ojczyzny sytuacji.