Rozwinięcie się miast i napływ ludności w okolice coraz lepiej zurbanizowane przyczyniły się do zwiększenia anonimowości jednostki. To z kolei zaowocowało zatraceniem pewnych form potwierdzania swojej tożsamości, charakterystycznych dla mniejszych społeczności, których członkowie znają się nawzajem. Obyczaje te przetrwały zwłaszcza na wsiach. Pod koniec XIX wieku były jeszcze jak najbardziej podtrzymywane przez środowiska chłopskie, co bardzo dobrze uchwycił Władysław Reymont w swojej powieści.
Obyczaje przekazywane z pokolenia na pokolenie skutkowały na wsi wytworzeniem poczucia pewnej ciągłości tożsamościowej. Rodziny mieszkały w tych samych domach, uprawiały te samą ziemię od dziesiątek lat. Było to potrzebne do swoistego oswojenia przestrzeni życiowej – człowiek wszak dużo lepiej i bezpieczniej czuje się, gdy zna sąsiadów, a jego rodzice i dziadowie zaznajamiają go z okolicą, którą sami znają od dziecka. Samo oswojenie przestrzeni jednak nie wystarczało. Najsilniejszym spoiwem społecznym na wsi był Kościół i wiara. To właśnie religijne obrzędy i tradycje odgrywały największą rolę w budowaniu i utrzymywaniu wspólnoty. Obyczaje sakralne przeplatały się z czasem z obyczajami tradycyjnymi, co dobrze widać w tomie I Chłopów, kiedy dochodzi do zaślubin (tradycja religijna) oraz wesela (tradycja świecka) Macieja Boryny z Jagną.
Zarówno ślub, jak i wesele obwarowane były wówczas całą gamą tradycyjnych gestów, zachowań, słów. Mężczyzna, który planował zaręczyć się z kobietą, posyłał do domu jej rodziców swatów, którzy w jego imieniu prosili starszeństwo o rękę córki i omawiali przyziemne szczegóły organizacji wesela i dalszego pożycia małżonków tak, by oni nie musieli zaprzątać sobie tym głów. Dochodziło do zaręczyn, a potem do ślubu. Dzień uroczystości był ściśle zaplanowany i zawierał w sobie m.in.: obcięcie włosów panny młodej na znak rozpoczęcia nowego etapu w życiu, doprowadzenia pana młodego do domu panny młodej przez muzyczny orszak weselników, błogosławieństwo rodziców, a także szereg tradycyjnych zabaw weselnych, a wreszcie odwiezienie na krowie panny młodej do domu pana młodego. Wszystko to miało na celu skonsolidowania społeczności, gdyż na weselach często bawiła się cała wieś, a niekiedy nawet mieszkańcy okolicznych miejscowości.
Kościół w ogóle pełnił w życiu wsi bardzo ważną rolę. Niedzielna msza była obowiązkowym punktem w harmonogramie tygodniowym każdego, kto chciał w jakikolwiek sposób istnieć w społeczności wiejskiej. Wiara, a w zasadzie nie wiara sama w sobie, ale identyfikowanie się z wiarą katolicką, było przepustką do uznania na polskiej wsi. Na jesień przypadały również Zaduszki, które również gromadziły całą wieś, choć tym razem w dużo mniej optymistycznym nastroju. Wszyscy uczestniczyli w uroczystościach kościelnych, a później odwiedzali cmentarz i modlili się za dusze zmarłych. Tego dnia zamknięte były karczmy, nikt nie pracował, ludzie po powrocie do domu oddawali się zadumie.
Tradycyjny był również układ relacji pomiędzy poszczególnymi członkami społeczności wiejskiej. Powszechnie wiadomo było, że to starsi zawsze rządzą i mają prawo do decydowania o losie młodych, zwłaszcza kobiet. Sprzeciwienie się starszemu było traktowane niemal jak przestępstwo. Do czasu jednak, kiedy człowiek ten nie wkraczał w naprawdę podeszły wiek i przestawał być zdolny do jakiejkolwiek pracy. Wówczas wiadomo było (zwłaszcza jeśli był ubogi), że jego zdanie traciło na wartości, a niektórzy byli wręcz wyrzucani z domów. Największym szacunkiem cieszyli się najbogatsi, a także ksiądz proboszcz i osoby związane z kościołem.
Tradycja jest rzeczą bardzo istotną. Pozwala człowiekowi dostrzec, że jest częścią danej społeczności, że gdzieś są jego korzenie, skądś pochodzi i wie przez to kim jest. Trudno wyobrazić sobie życie, w którym nie można byłoby odwołać się do wiedzy czy doświadczenia przodków. Współczesne jednak życie, pełne anonimowości, światów wirtualnych i rozluźniania więzów międzyludzkich, sprzyja zatraceniu takich wartości.