Szczęście i poczucie spełnienia to terminy bardzo enigmatyczne, chociaż wszyscy ich pragniemy, niekiedy trudno nam je zdefiniować. W dodatku każdy człowiek ma prawo definiować je według własnych potrzeb i własnego uznania. Każdy rodzaj szczęścia wymaga osobnego podejścia i poszukiwać go trzeba w innych przestrzeniach i w inny sposób. Problem robi się więc dość złożony, ponieważ okazuje się, że nie ma recepty na szczęście i każdy z nas drogę do swojego osobistego, indywidualnego spełnienia musi odnaleźć samodzielnie. Różnego rodzaju przykłady takich poszukiwań prezentuje literatura, na której można oprzeć swoje poszukiwania.
Wiele na temat szczęścia i spełnienia mówi już starożytna filozofia. Zwłaszcza warto zwrócić uwagę na motyw „carpe diem” – „chwytaj dzień”, ciesz się chwilą. To chyba najsłynniejsza recepta starożytnych, która przetrwała w porzekadle do dzisiaj. Kiedy rozpamiętujemy przeszłość, albo zbyt boimy się przyszłości, zapominamy bowiem o tym, że najbardziej powinniśmy troszczyć się o naszą teraźniejszość, bo to właśnie w niej żyjemy, odczuwamy, istniejemy. W późniejszych epokach szczęście bardzo często utożsamiane było z naturą, o czym świadczy rozwój motywów arkadyjskich w malarstwie renesansowym, a także późniejszych epok. Rzeczywiście kontakt z naturą przypomina nam o pewnym naturalnym rytmie świata, o pewnym porządku, od którego kiedy się oddalamy, tracimy poczucie stabilizacji i satysfakcji z życia. Warto więc – wydają się mówić dzieje – żyć w zgodzie z rytmem natury i niezmiennie przypominać sobie o tym, że swój czas ma zarówno praca, wysiłek, jak i odpoczynek i regeneracja sił. Na to wszystko trzeba umieć sobie pozwolić, by dać sobie w ogóle szansę na poczucie się szczęśliwym i spełnionym człowiekiem w swoim życiu. O innych koncepcjach szczęścia warto już rozmawiać w oparciu o konkretne historie przedstawiane w wybitnych dziełach literackich.
Stefan Żeromski w swojej powieści, pt. Ludzie bezdomni przedstawił bardzo ciekawą historię młodego lekarza, wykształconego zagranicą, który wraca na ziemie polskie (wówczas znajdujące się pod zaborami), przepełniony młodzieńczą wiarą, że zdobyte we Francji wiedza i doświadczenie, pomogą mu w zreformowaniu sytuacji opieki zdrowotnej w ojczyźnie. Misja ta bardzo szybko okazuje się trudniejsza niż przypuszczał młody Tomasz Judym, ponieważ trafia na polskie towarzystwa naukowo-medyczne, które są zainteresowane wyłącznie zatrzymaniem takiego stanu rzeczy, jaki im pasuje. Nie mają ochoty nic zmieniać w swoich wygodnych życiach, ani tym bardziej starać się poprawić sytuacji tych, którzy na co dzień nie mają nawet dostępu do medycyny czy podstawowych środków higieny osobistej. Judym wyklęty po kolei ze wszystkich środowisk lekarskich, rusza w samotną krucjatę przeciwko systemowi i mimo iż wie, że nie uda mu się w pojedynkę zaspokoić wszystkich potrzeb, rozpoczyna samodzielną praktykę, niejednokrotnie nie pobierając opłat za udzielaną pomoc. W tym właśnie się spełnia – w pracy, w wypełnianiu misji, której przysiągł wierność w czasie studiów. Co istotne, spełnienie owo wyklucza szczęście Judyma. Rezygnuje on z uczucia kobiety, która jest w stanie poświęcić dla niego i jego pracy całą siebie. Twierdzi, że miłość nie potrafiłaby go satysfakcjonować w momencie, kiedy na świecie wciąż pozostawałoby tylu ludzi, którym byłby w stanie pomóc. Można więc powiedzieć, że Tomasz Judym wybiera spełnienie, jednak na jego ołtarzu poświęca swoje osobiste szczęście.
Szczęścia nie potrafił osiągnąć również główny bohater powieści Bolesława Prusa, pt. Lalka, Stanisław Wokulski. i jest to tym ciekawsze, że miał on wszystko, co dla większości ludzi stanowić by mogło o poczuciu spełnienia – pieniądze, zabezpieczenie życiowe, dobrą pozycję społeczną, intelekt, talent do biznesu. Nie był jednak szczęśliwy, ponieważ nie był w stanie osiągnąć tego, na czym najbardziej mu zależało, czyli miłości Izabeli Łęckiej, młodej arystokratki, której jednak zależało tylko na pieniądzach i gardziła uczciwą pracą. Interesowało ją tylko własne dobro, natomiast uczucia wyższe były dla niej niedostępne. Odbiło się to rykoszetem na Wokulskim, który definitywne odtrącenie niemal przypłacił życiem. Powoli odsuwał się od życia publicznego, aż w końcu wyprzedał majątek i zniknął, a tego, co się z nim stało nie wiedzieli nawet jego najbliżsi. Czy Wokulski był człowiekiem spełnionym? Na pewno tak. Doszedł bowiem do wszystkiego, czego pragnął – wyszedł z ubogiej rodziny, osiągnął wykształcenie, wziął udział w powstaniu, za co został zesłany, lecz nawet to go nie złamało i nie przeszkodziło mu w osiągnięciu fortuny. Czy jednak był człowiekiem szczęśliwym? Na pewno nie, ponieważ czuł się osamotniony, a jedyna kobieta, której powierzył swoje uczucie, odtrąciła go w upokarzający sposób.
Na powyższych przykładach widać jasno, że szczęście nie jest równoznaczne ze spełnieniem i bardzo często jedno z tych pojęć nie może funkcjonować równocześnie z drugim. Mądrym można nazwać człowieka, który byłby w stanie pogodzić oba te zjawiska, jednak literatura pokazuje nam, że nie jest to proste zadanie. Od czasów starożytności najtęższe umysły zastanawiały się nad uniwersalną receptą na osiągnięcie szczęścia i pewną wskazówką dla nas współcześnie powinno być to, że nie udało jej się wypracować przez tysiące lat. Jedynym, co można stwierdzić na pewno to fakt, że za szczęściem nie należy gonić, ponieważ paradoksalnie zacznie się ona wówczas od nas oddalać. Spełniać należy się w codziennej uczciwej i solidnej pracy, na rzecz swoją i innych, a szczęście dostrzegać w tym, co już udało nam się osiągnąć w tych małych rzeczach, które otaczają nas każdego dnia. W innym bowiem wypadku wdajemy się w nieskończoną spiralę stawiania sobie coraz to nowych wymagań i celów, a poczucie spełnienia i szczęścia oddalać się będzie od nas w nieskończoność.