Każda istota ludzka ma wrodzone pewne inklinacje filozoficzne, które skłaniają go do autorefleksji. Niektórzy z nas kultywują w sobie tę dziedzinę, inni ją ignorują. Prawdą jest jednak, że człowiek od zawsze myśli o swoim miejscu w naturze, w kosmosie i w otaczającym go świecie. Myśli te znalazły z czasem odzwierciedlenie nie tylko w dziełach filozofów, lecz także w literaturze – zwłaszcza w literaturze fantastycznej, która – dzięki większej palecie środków stylistycznych i kreacyjnych – jest w stanie spoglądać dużo głębiej w ludzką duszę niż dzieła realistyczne. Dzięki takim poszukiwaniom możemy zastanowić się, kim bylibyśmy, gdybyśmy trafili np. w zupełnie inne miejsce we Wszechświecie i musieli skonfrontować się z inną cywilizacją, której nie potrafilibyśmy nawet zrozumieć.
Jacek Dukaj w swoim słynnym opowiadaniu pt. Katedra, spróbował znaleźć odpowiedź na pytanie o to, jak wyglądają ludzkie (ziemskie) aksjomaty z perspektywy kosmosu. Przedstawił on świat przyszłości, w którym gatunek ludzki w pełni zapanował już nad materią, do tego stopnia, że jest w stanie kreować życie z wyłączeniem czynnika ludzkiego. To stan, który mocno zaburza podstawy wszystkich religii, które jednak nadal istnieją.
Na jednej z badanej przez ludzi planetoid dochodzi do serii niewyjaśnionych wydarzeń, które pretendują do miana cudów. Tajemniczych uzdrowień nie są w stanie wyjaśnić uczeni, dlatego przyjrzeć ma się im ksiądz. Okazuje się jednak, że nadal są zjawiska, wobec których człowiek – nawet z tak rozwiniętą technologią – pozostaje intelektualnie bezradny. Bohaterom Dukaja nie udaje się bowiem żadną z miar, którymi dysponują nawet zbliżyć się do sensu odkrycia. Jest to wydarzenie, które musi mieć wpływ na poziom pokory rodzaju ludzkiego. Okazuje się bowiem, że wrota kosmosu nigdy nie staną przed człowiekiem otworem, nawet jeśli jemu samemu będzie się wydawało, że posiadł już wszystkie tajemnice istnienia.
Mniej fantastyczną, ale podobnie metafizyczną historią może pochwalić się tytułowy bohater jednego z najsłynniejszych dramatów Juliusza Słowackiego – Kordian. Był to młody poeta, który w młodości doznał potężnego wstrząsu emocjonalnego związanego z zawodem miłosnym. Później jednak postanowił wyruszyć w podróż, by przekonać się na własnej skórze, jakimi wartościami kieruje się świat i czy na pewno są one zbieżne z jego młodzieńczymi ideałami. Była więc to podróż nie tylko w sensie dosłownym, lecz także w sensie metaforycznym.
Kordian podróżował po Europie i niestety coraz bardziej rozczarowywał się tym, co napotykał na swojej drodze. Przemoc, lichwa, powszechne oszustwo, wyrachowanie i polityczna podłość to jedyne, co znajduje. W takim kontekście człowiek jest tylko trybem w maszynie świata, istotą czysto biologiczną, nastawioną wyłącznie na przetrwanie. Takiej prawdy o rodzaju ludzkim Kordian znieść nie mógł, więc postanowił przynajmniej nie być takim samym, jak inni.
Na szczycie góry Mont Blanc dokonał wielkiej przemiany i stał się człowiekiem, który całe swoje istnienie postanowił podporządkować idei. Idei uwolnienia cierpiącej ojczyzny spod jarzma zaborców. Wielki zapał Kordiana i niemal magiczna otoczka jego metamorfozy i powrotu do kraju sprawiają, że zawód związany z jego porażką jest jeszcze większy. Okazuje się bowiem, że Kordian rzuca się na zbyt głęboką wodę i próbuje samodzielnie dokonać zamachu na cara, jednak nie pozwala mu na to sumienie i nerwy. Okazuje się być zwykłym przeciętnym człowiekiem, a nie jednostką wybitną i naznaczoną przez Boga.