Często wydaje nam się w życiu, że musimy bardzo się poświęcać dla wielu rzeczy: dla pracy, dla rodziny, dla pieniędzy, dla spełnienia czyichś oczekiwań, itp. W większości przypadków są to jednak w gruncie rzeczy poświęcenia niewielkie, nie kosztują nas wiele, co najwyżej zmęczenie, które łatwo jest zniwelować. Historia zna jednak przypadki ludzi, którzy poświęcali się w całości dla spraw, w które wierzyli, np. dla dobra i wolności ojczyzny, lub dla poprawy statusu życiowego własnego społeczeństwa. Zwłaszcza w trudnych sytuacjach, jak np. wojna czy zabory w Polsce, poświęcenie to bywało naprawdę ogromne i nie pozostawało bez konsekwencji w dalszym życiu takiego człowieka.
Podany powyżej fragment pochodzi z Dziadów cz. III autorstwa narodowego wieszcza polskiego Adama Mickiewicza, wybitnego dramatu poruszającego m.in. kwestie związane z zaborami Polski i z zsyłkami buntujących się Polaków na Syberię. Mickiewicz dał wstrząsający obraz cierpienia ludzi, którzy są upokarzani przez najeźdźcę we własnym kraju i od dziesiątek lat muszą podporządkowywać się obcym prawom.
Przywołana powyżej scena to monolog pewnego Litwina, który wygłosił w jednym z warszawskich salonów (stąd też nazwa całej sceny), gdzie byli obecni carscy dygnitarze. Mówi on o swoim przyjacielu, znajomym jeszcze z czasów dzieciństwa. Adolf opowiada, że był to człowiek bardzo wesoły, serdeczny i pozytywnie usposobiony. Wszystkich zarażał swoim usposobieniem, był duszą towarzystwa, zawsze się uśmiechał i zawsze miał wiele ciekawych opowieści na podorędziu. Miał również bardzo elektryzujący wzrok, którym zjednywał sobie ludzi.
Traf chciał, że człowiek ten zniknął później na długo i nikt nie wiedział, co się z nim stało. Prawda wyszła na jaw dopiero po kilkunastu latach, kiedy wrócił do domu i okazało się, że cały ten czas spędził w carskim więzieniu. Adolf opowiada, jak zmieniły się wygląd i usposobienie byłego więźnia. Wypadły mu włosy, utył, stał się ociężały, pobladł, błysk w oku został zastąpiony przez puste wyblakłe spojrzenie. Ów człowiek nie rozpoznawał swoich dawnych znajomych i przyjaciół, miał problemy z pamięcią tak, jakby jego umysł chciał wyprzeć z niej wszystkie lata udręk i tortur. Był to wrak człowieka, który wzdragał się i zaczynał płakać,kiedy słyszał pukanie do drzwi, bo kojarzyło mu się z dźwiękiem zbliżającego się przesłuchania. Człowiek ten jednak nie wydał nikogo, ani nie zdradził żadnej konspiracyjnej wiedzy. Nie dał się złamać torturom, chociaż te odcisnęły straszliwe piętno na jego dalszym życiu i życiu jego najbliższych. Taka była cena jego poświęcenia.
Innym utworem, w którym poruszona została kwestia poświęcenia się jednostki dla ogółu i konsekwencji tej decyzji są Ludzie bezdomni Stefana Żeromskiego. Powieść ta opowiada o lekarzu-idealiście Tomaszu Judymie. Jest to człowiek kierujący się w życiu bardzo szlachetnymi pobudkami, wierzy w misję swojego zawodu, chcę naprawdę pomagać i ma wiele pomysłów na to, jakich zmian należałoby dokonać w społeczeństwie, by poziom komfortu zdrowotnego w kraju znacząco wzrósł. Jednak opór na jaki natrafia ze strony zabetonowanego środowiska lekarskiego w kraju, uniemożliwia mu efektywne wykonywanie swojego zawodu. Starsi od niego lekarze, którzy umościli się wygodnie na intratnych posadach, nie pragną zmian wymagających pracy, wysiłku, energii i wiążących się zapewne z jakimś ryzykiem. Nie czują powołania do wykonywania zawodu lekarza. Ich postawa nie ma nic wspólnego z dążeniem do pomocy ludziom.
Judym mimo to trwa przy swoich przekonaniach i nie boi się iść swoją drogą, na przekór wszystkiemu. Ceną za tę niezależność jest niestety wykluczenie ze środowiska lekarskiego, które nie życzy sobie w swoich szeregach kogoś, kto myśli aż tak niezależnie. Judym zresztą sam wyrzeka się szczęścia na rzecz misji. Odrzuca miłość kobiety zafascynowanej jego nieustępliwością, chcącej mu pomóc. Judym jednak czuje, że nie mógłby pozwolić sobie na osobiste szczęście dopóki wie, ile jest jeszcze dookoła pracy do wykonania. W tym więc przypadku ceną za poświęcenie się dla dobra ogóły i dla wielkiej sprawy jest samotność i wyobcowanie.
Poświęcenie dla naprawdę ważnych spraw wymaga naprawdę wielkiej dojrzałości, odwagi i siły. Wymaga również gotowości na wszelkiego rodzaju konsekwencje takiego postępowania. Żyjemy w świecie, gdzie ktoś myślący niezależnie i mający własne zdanie, automatycznie wydaje się nam podejrzany, podchodzimy do niego z rezerwą. Bez względu na to czy jego niezależność polega na sprzeciwianiu się najeźdźcy w okupowanym kraju, czy też bunt wobec zatwardziałego środowiska zawodowego, którego rolą powinno być niesienie pomocy bez oglądania się na własny interes. Istnieją ludzie, którzy potrafią to przetrwać i po latach ich postawa uświadamia nam, że takie poświęcenie naprawdę było warte podjęcia. Orientujemy się w tym jednak dopiero w momencie, kiedy jest za późno i kiedy ludzie, którzy poświęcali się dla ważnej sprawy, dawno już ponieśli najwyższy koszt tego poświęcenia.