Jak niewiele trzeba, żeby nastawić człowieka przeciw człowiekowi, by pierwszy na drugiego patrzył na obiekt, który można okraść, by przeżyć? Ile można wytrzymać okłamując ludzi idących na śmierć, że będą żyć? Do jakiego stopnia można odebrać człowiekowi jego godność? Takie pytania stawia Tadeusz Borowski w opowiadaniu Proszę państwa do gazu.
Spis treści
Proszę państwa do gazu – streszczenie krótkie
Opowiadanie pt. Proszę państwa do gazu opowiada o dniu spędzonym przez narratora, Tadeusza, na rozładowywaniu transportów ludzi przywożonych pociągami w okolice obozu Auschwitz-Birkenau. Zadaniem grupy więźniów jest pozbawianie nowo przybyłych zbędnych bagaży, rozdzielanie ich na tych, którzy pójdą do obozu i tych, którzy trafią do komór gazowych, oraz na sprzątaniu wagonów. Tadeusz opisuje drastyczne sytuacje, do których dochodzi przy rozładunku. Ludzie są bici, poniżani, okradani, a nawet zabijani. Niektórzy w ataku histerii popadają w obłęd. Mężczyzna jest świadkiem tego, jak młoda matka ucieka od własnego dziecka, by zwiększyć swoje szanse na przeżycie, tego, jak inwalidzi są zrzucani na stosy zwłok, by razem z nimi spłonąć żywcem oraz tego, jak brutalnie rozdziela się małżeństwa i rodziny. Sam oczyszcza wagony z martwych niemowląt. Zauważa również niezwykłą dokładność, z jaką esesmani prowadzą statystyki całego makabrycznego procederu. To wszystko popycha go do refleksji na temat rozmiarów zagłady, jaka odbywa się na jego oczach.
Proszę państwa do gazu – streszczenie szczegółowe
Opowiadanie rozpoczyna się od opisu nieprawdopodobnych upałów, jakie nawiedziły obóz. Jakiekolwiek życie ustało, ludzie wylegują się nago lub spacerują szukając wytchnienia.
Tadeusz wraz ze swoim towarzyszem Henrim rozmawiają o tym, co należałoby w pierwszej kolejności zdobyć na tzw. rampie, czyli w miejscu, gdzie zatrzymuje się pociąg z transportem ludzi przeznaczonych do zagazowania i których więźniowie mogą okraść z rzeczy, które ze sobą przywożą. Rozmawiają również o tym, jak różne narodowości radzą sobie w obozie. W pewnym momencie pada wiadomość, że do obozu zbliża się transport. Henri, należący do tzw. Kanady, czyli grupy więźniów pracującej przy rozładunku transportów, tym razem może zabrać ze sobą również Tadeusza. Obaj wraz z całą grupą, udają się na rampę. Henri kupuje od wartownika trochę wody za kosztowności, które ma nadzieję zdobyć na transporcie. W końcu pociąg wjeżdża na rampę. Z daleka widać ludzi stłoczonych przy oknach, którzy przepychają się w walce o świeże powietrze. Esesmani uspokajają ich strzelając w wagony z karabinów. Więźniowie zostają poinstruowani, że mogą brać wszystko oprócz złota, pieniędzy i innych kosztowności, ponieważ te są własnością Rzeszy. Wagony zostają otwarte i zaczynają się z nich wysypywać tłumy ludzi z bagażami. Ludzie z transportu zmuszani są do zrzucania swoich rzeczy na stos, oporni są pozbawiani bagażu siłą. Więźniowie dzielą ich na dwie grupy, tych, którzy pójdą do pracy w obozie i tych, którzy od razu trafią do krematorium. Ci drudzy ładowani są na specjalne samochody, choć w imię litości obozowej, do końca wmawia się im, że jadą tylko na kąpiel i że potem trafią z powrotem do obozu.
Tadeusz opisuje ludzi wysiadających z wagonów i sytuacje, jakie mają miejsce przy rozładunku. Są bici, okradani, rozbierani, a nawet zabijani na miejscu. Snuje też refleksje na temat ogromu zagłady, jaka ma miejsce w obozie,a której ofiary sięgają wielu milionów istnień. Zostaje zmuszony przez esesmana do oczyszczenia pustego wagonu. W środku znajduje pogubione przedmioty, ludzkie odchody oraz podeptane ciała niemowląt. Wynosi je i każe zgromadzonym kobietom je od siebie zabrać, lecz żadna nie chce tego zrobić. W końcu małe ciałka odbiera od Tadeusza starsza kobieta, która przez chwilę patrzy mu głęboko w oczy. Po uporaniu się z transportem, Tadeusz nie czuje się najlepiej, Henri daje mu się napić. Tadeusz ma rozterki moralne – zauważa, że nie współczuje ludziom z transportu, wręcz nienawidzi ich, bo przez nich musi pracować przy rozładunku. Henri uspokaja towarzysza i mówi, że to normalny stan. Więźniowie pakują teraz rzeczy na niemieckie samochody i sprzątają tory po transporcie.
Zjawia się drugi transport i cała procedura się powtarza. Tadeusz zwraca uwagę na niezwykłą skrupulatność esesmanów w prowadzeniu dokumentacji własnych działań. Tadeusz jest świadkiem tego, jak młoda kobieta wyrywa się z wagonu i ucieka od dziecka, które za nią biegnie. Zatrzymana, wypiera się jakoby była jego matką, chce uciekać, chce żyć. Pewien Rosjanin widząc te sytuację, bije kobietę, po czym siłą wrzuca ją na pakę samochodu jadącego do krematorium. Ciska jej pod nogi jej dziecko. Tadeusz zwraca uwagę na piękną dziewczynę, która wyróżnia się na tle ludzi. Pyta ona mężczyznę, co się z nią stanie, ale Tadeusz z wrażenia nie jest w stanie odpowiedzieć. Dziewczyna domyśla się prawdy i sama dumnie wsiada na samochód. Starzec chcący rozmawiać z komendantem zostaje wydrwiony i wrzucony na pakę. Zdezorientowana i zagubiona dziewczynka, denerwująca swoim zachowaniem esesmana zostaje przez niego pobita i zamordowana. Małżeństwo do ostatniej chwili tkwiące w uścisku zostaje brutalnie rozdzielone wśród histerii i paniki. Wszędzie są stosy bagaży i dziesiątki trupów. Inwalidzi są wrzucani na stosy zwłok, by razem z nimi spłonąć żywcem.
Zapada wieczór, zmęczeni więźniowie leżą na torach. Przyjeżdża jeszcze jeden transport i cały makabryczny proceder się powtarza, jednak Tadeusz ukrywa się pod wagonem, bo nie ma siły brać w nim udziału. Opowiadanie kończy się tym, jak mężczyzna wracając do obozu patrzy na dym wydobywający się z kominów krematoryjnych, w których palą się ludzie z dzisiejszego transportu.