Chłopi Władysława Stanisława Reymonta to w głównej mierze powieść o tym, jak wielką potęgą jest w życiu człowieka przyroda. Zwłaszcza jeśli człowiek mieszka, żyje i pracuje blisko niej, na wsi. To od sił przyrody zależy to, kiedy, w jakich warunkach i jak efektywnie mogą pracować, a co za tym idzie – jak będą żyć przez kolejny rok. Ziemia może wydać dobry lub mało obfity plon, który może być zniszczony przez burzę lub suszę. Może wydarzyć się choroba zwierząt. Zima może być za długa, a lato przyjść za wcześnie. Wszystko to Reymont opisał z właściwą Młodej Polsce impresjonistyczną precyzją.
Już sam podział dzieła mówi czytelnikowi jasno, jaki czynnik jest absolutnym fundamentem życia na wsi. Cztery tomy Chłopów odpowiadają bowiem czterem porom roku, które składają się na pełny cykl życia w Lipcach. Nie jest to powiedziane wprost, ale utrzymywanie się z płodów roli od wieków niesie ze sobą obowiązek trzymania się naturalnych czynników. Każda pora roku wymaga innych prac. Jesień to wykopki i przygotowywanie gospodarstwa do zimy; zima to czas odpoczynku, naprawy sprzętów, załatwiania spraw osobistych, w tym np. małżeństw; wiosna to oczywiście zasiew, a lato to sianokosy i żniwa. Porządek tych prac jest niezmienny i determinuje życie chłopów. To właśnie przyrodzie podporządkowuje się wszystkie inne sprawy, ponieważ to od zebranych plonów zależy „być albo nie być” danej rodziny. Pory roku wyznaczają więc harmonogram prac w polu, pory doby regulują czas pracy.
Oczywiście przyroda lubi być kapryśna, dlatego nie wszystko zależy od człowieka. Plony mogą zostać zniszczone przez wichurę, ziemia może być zbyt sucha lub zbyt podmokła, może zdarzyć się pożar. Życie chłopa było więc życiem w ciągłym napięciu i w ciągłym staraniu się o to, by wszystkie prace wykonywać jak najlepiej. Dla wielu z nich posiadana ziemia była największą na świecie wartością, największym bogactwem stanowiącym często o pozycji danej osoby w hierarchii wiejskiej. Ludzie starzy, którzy nie byli w stanie pracować na roli i którzy przepisywali swoją ziemię na dzieci, bywali wyrzucani z domów i skazywani na poniewierkę i żebry.
Wszystkie te zjawiska wymagały rzecz jasna odpowiedniego opisu. Władysław Reymont zgodnie z modą panującą w epoce, w której tworzył, opisywał przyrodę sposób impresjonistyczny. Przyroda była tworem ożywionym, niemal kolejnym bohaterem powieści. Zmieniała się, ewoluowała, żyła. Potrafiła być zarówno sprzyjająca, dawać otuchę i nadzieję, jak również pogłębiać rozpacz, podkreślać czyjąś niedolę. Zmieniała się w jednej chwili. Była personifikowana. Wpływała nie tylko na myśli i samopoczucie bohaterów, lecz także na ich czyny. Na estetyczną stronę otaczającej Lipce natury, bardzo często zwracała uwagę Jagna. Dziewczyna nie musiała pracować, nie znała więc okrutnej strony palącego słońca, lub ulewnego deszczu. Uwielbiała patrzeć w krajobrazy otaczające wieś. Maciej Boryna tuż przed śmiercią odzyskał na chwilę siły i pierwszym co zrobił, było wyjście w pole i sianie. Chłop właśnie w ten sposób chciał zakończyć swoje życie. Na swojej ziemi, która z każdą chwilą wydaje się coraz bardziej pozbawiać go sił, coraz mocniej wciągać w swoje wnętrze, jakby chciała pogrzebać go żywcem.
Przyroda u Reymonta to wartość niemal boska – w końcu ma władzę nad życiem i śmiercią człowieka. Nic dziwnego więc, że niejednokrotnie jest opisywana właśnie w sposób sakralizujący ją, czyniący z niej siłę wyższą. To milczący świadek wszystkich wydarzeń, które opisywane są w Chłopach, ich niemy sędzia. Słońce czasem wydaje się oczami istoty wyższej, która decyduje o pomyślności, lub jej braku. Ziemia według własnej woli wydaje plony bardziej lub mniej obfite. W wielu takich kwestiach człowiek jest bezradny, co ma na niego wpływ, ponieważ przed potęgą przyrody musi ugiąć się nawet najtwardszy kark. Natura więc to jeden z najistotniejszych wątków w powieści Władysława Reymonta, a wręcz jeden z jej najistotniejszych bohaterów.