Wiadomo nie od dzisiaj, że aby jakakolwiek grupa ludzi mogła osiągnąć stawiane przed nimi cele, musi ze sobą współpracować. Aby współpraca ta była zaś owocna, zespół musi być ze sobą odpowiednio zintegrowany. Dotyczy to bardzo prostych spraw, jak wykonanie wspólnej pracy domowej, lub gra w piłkę nożną. Co dopiero, kiedy chodzi o pełną niebezpieczeństw podróż, walkę ze śmiertelnie niebezpiecznym smokiem i udział w historycznej bitwie. Taka właśnie sytuacja miała miejsce w powieści Johna Ronalda Ruela Tolkiena pt. Hobbit, czyli tam i z powrotem. Czy jej główni bohaterowie stanowili zgrany zespół?
Zadaniem drużyny, którą stanowiło kilkunastu krasnoludów pod wodzą Thorina Dębowej Tarczy, czarodziej Gandalf oraz hobbit Bilbo Baggins, było odzyskanie Samotnej Góry, dawnej siedziby krasnoludów, która została im odebrana przez smoka Smauga. Gandalf został poproszony o dobranie ostatniego członka drużyny, który miałby pełnić funkcję włamywacza. Czarodziej wybrał Bilba ze względu na jego kompaktowe rozmiary i potencjał, jaki w nim dostrzegał.
Trudno powiedzieć, że drużyna od samego początku stanowiła jeden zwarty i skoncentrowany na zadaniu organizm. Odstawał zwłaszcza Bilbo Baggins. Powodów było kilka, a głównym z nich była jego odrębność rasowa. Hobbici byli istotami niewielkich rozmiarów, co przekładało się na ich siłę fizyczną i wytrzymałość. Hobbit męczył się dużo szybciej marszem i innymi trudami, jakie niosła ze sobą daleka podróż, niż krasnoludy, również niskie, ale krępe i od pokoleń przyzwyczajone do pracy wymagającej wielkiej siły. Inna też była jego motywacja psychiczna. Dla krasnoludów wyprawa ta była sprawą honoru, prowadził ich Thorin Dębowa Tarcza, potomek dawnych królów, który pragnął odzyskać dom swojego ludu, co jeszcze bardziej podnosiło morale grupy. Bilbo nie był jednym z nich, ich historia, jakkolwiek wstrząsająca, nie miała punktów stycznych z historią hobbitów, z natury spokojnych, lubiących wygodę i komfort, niewchodzących nikomu w drogę. Bilbo kierował się jedynie szczytnym celem i chęcią pomocy, o którą został poproszony przez Gandalfa.
Z czasem jednak sytuacja ta zaczęła się zmieniać. Im dłużej trwała podróż, tym więź pomiędzy jej członkami zacieśniała się. Zespół stawał się naprawdę zgrany. Bilbo wielokrotnie stawiany w sytuacjach ekstremalnych (spotkanie z Gollumem, przechytrzenie smoka, walka z pająkami) dojrzał i zhardział, okazał się godnym towarzyszem podróży, przez co inni nabrali do niego szacunku. Również sam hobbit bardziej uwierzył w swój potencjał. Przez ilość swoich poświęceń Baggins poczuł w końcu, że odzyskanie Samotnej Góry jest także jego sprawą, zaczęło mu na tym zależeć, co jeszcze bardziej zbliżyło go do krasnoludów.
Drużyna Gandalfa i Thorina nie od początku była zgranym zespołem. Głównie ze względu na niedoświadczenie Bilba, choć bywało, że również Gandalf opuszczał swoich towarzyszy, kiedy musiał poświęcić się innym ważnym obowiązkom. Czas i wspólnie przeżyte przygody sprawiły jednak, że cała drużyna skonsolidowała się i stworzyła bardzo dobrze zintegrowany zespół, w którym wszystkim jego członkom zależało na tym, żeby osiągnąć wcześniej zamierzony cel.